Skip to main content

Listy z Boliwii

By June 10, 2016November 24th, 2021Fr. Adam’s Ministry

W tym odcinku chcę przybliżyć jedno ze świąt, które obchodzone jest w Boliwii 1, 2 i 3 maja każdego roku pod hasłem wspólnego świętowania, gdzie scierają się dwie kultury – chrześcijańska i pogańska. Dla katolika z zewnątrz, który przeżywa zwyczaje miejscowe po raz pierwszy, to na co patrzy może być dużym szokiem. Jest to święto przede wszystkim tubylców przybywających z odległych miejscowości, którzy przez trzy dni i dwie noce trwają przy niewielkim kościele, w którym znajduje się duży krzyż. Od niego też wywodzi się nazwa tej miejscowości – Santa Vera Crus. Podobne uroczystości mają też miejsce w innych częściach Boliwii.

Do tej pory wszystko wydaje się normalne i zgodne z naszą chrześcijańską tradycją i zwyczajami; tak przecież katolicy i inni chrześcijanie celebrują odpusty na całym świecie. Jednak przy tym świętowaniu widzimy bardzo dużo elementów obcych naszym chrześcijańskim zwyczajom. Przy niezliczonych straganach rozstawionych kilometrami wokół kościoła można kupić prawie wszystko: żywność, ubrania, przedmioty gospodarstwa domowego, tradycyjne wyroby tubylców, itd. Co natomiast zaskakuje i jest absolutnie różne od naszych zwyczajów to rzeźby (lalki) maleńkich i większych dzieci, rzeźby wszelkich możliwych zwierząt, plastykowe konstrukcje domów; wszystko o co ludzie chcą poprosić Jezusa ukrzyżowanego lub za co Mu podziękować podczas tego święta. Oczywiście, ludzie kupują te wspomniane przedmioty w ogromnych ilościach i niosą je do ołtarza krzyża.

Aby dostać się do krzyża trzeba czekać w niekończących się kolejkach godzinami. To bardzo budujące obserwować tak wielkie tłumy ludzi czekających na jakże osobiste spotkanie ze Zbawicielem. Kiedy w końcu dotrą do ołtarza krzyża, całują stopy Jezusa i dotykają przyniesionymi przedmiotami Jego szaty… . Chcę raz jeszcze podkreślić, że zakupienie postaci niemowląt (szczególnie przez matki mające trudności z poczęciem, lub te, które mają dużo dzieci i proszą, aby już więcej nie poczęły), jest ogromnie ważną sprawą. Podobnie sprawa się ma z przedmiotami dotyczącymi każdej innej dziedziny życia, w tym biznesu, znalezienia pracy, możliwości studiowania, pozycji społecznej, itd.

Podczas gdy jedni czekają w kolejce ze swoimi przedmiotami, inni siadają na pełnym kurzu i nie przystosowanym do siedzenia placu, aby przy świecach czy małym ogniu ze specjalnie przygotowanych węgielków drzewnych – trwać. To ich trwanie nie przypomina w niczym naszego skupienia i modlitwy podczas pielgrzymek. Ludzie z różnych szczepów siadają ze swoimi bliskimi przy płomykach, aby rozmawiać, dzielić się przeżyciami, a niektórzy nawet wspólnie spożywają wcześniej przygotowane czy zakupione potrawy. Przypomnę, że to wszystko dzieje się na placu przed ołtarzem krzyża. Po pewnym czasie znów wstają, idą w kolejkę i oczekują na kolejne spotkanie z Jezusem.

Po dosyć detalicznym przedstawieniu przebiegu uroczystości, czas aby nakreślić szczegóły wierzeń wspomnianych tubylców. Zanim Hiszpanie przybyli na teren Boliwii z wiarą chrześcijańską (1531-1534), pierwotne ludy wierzyły w trzy różne bóstwa odpowiedzialne za trzy wymiary świata: bóstwo słońce – Intidz, które miało wpływ na planety oraz duchy przodków już nie żyjących, bóstwo ziema – Pacha Mama, która troszczyła się o wszystkich żyjących ludzi, zwierzęta, rośliny i wodę oraz bóstwo podziemię – Tio Supay odpowiedzialne za posiew, poczęcie dzieci (rozrodczość), potencje oraz przyszłość.

Kolonialiści oczywiście mocno oponowali takim wierzeniom i próbowali wprowadzić chrześcijańskie zwyczaje oraz w nowy sposób interpretować zwyczaje tubylców. W związku z tym bóstwo słońce nazwali – Jezus, a bóstwo ziemię – Maryja. Tubylcy pytali więc o bóstwo podziemia i w odpowiedzi (chyba nie do końca przemyślanej) usłyszeli, że tam mieszka szatan –Diablo; i to wierzenie u bardzo prostych (niewykształconych) ludzi pokutuje do dzisiaj.

W związku z wyżej opisaną odpowiedzialnością bóstw przed przyjęciem chrześcijaństwa, wielu ochrzczonych Boliwijczyków do dzisiaj idzie do Jezusa z prośbami, z którymi przed chrześcijaństwem zwracano się do bóstwa słońca. Podobnie jest z odpowiedzialnością bóstwa ziemi, która teraz spoczywa na Maryi, Matce Jezusa. To nie byłoby jeszcze takie złe; można powiedzieć, że w dwóch pierwszych przypadakach doszło do ochrzczenia zwyczajów pogańskich, ale najgorszym jest fakt, że wielu ludzi nadal (na swój sposób) wierzy w bóstwo podziemia – co wiąże się przecież (nie wypowiadając nawet tego głośno) z jakąś formą czci szatana… .

Kościół katolicki w Boliwii od lat próbuje delikatnie korygować zwyczaje, które są sprzeczne z nauką i tradycją chrześcijańską, lub są gdzieś na pograniczu, i w związku z tym wprowadzają zamęt w sumieniach ludzi. Dużo uwagi w tym względzie poświęca się na lekcjach katechezy wśród dzieci i młodzieży; jest mała nadzieja, że dopiero przyszłe pokolenia mogą stopniowo odchodzić od niepoprawnych zwyczajów, które wkradły się w życie boliwijskich chrześcijan.

Serdecznie pozdrawiam zapewniając o mojej modlitwie… .

O. Adam Filas, OMI

cdn.

Fr. Adam J. Filas, OMI

The missionary oblate of Mary Immaculate and the Roman Catholic priest. Originally comes from Poland, the beautiful area of Tatra mountains. In the past 30 years worked in Northern missions, English Parishes, Polish Parishes including organizing and building St. Eugene de Mazenod church in Brampton. Now works for Oblate Mission Procure - Assumption Province.