Drodzy Rodacy,
Odpowiadając na prośbę redakcji “Wiadomości”, aby w odcinkach posyłać moje obserwacje na temat Boliwii oraz życia ludzi wśród których przebywam do polonijnego tygodnika; spróbuję to zrobić na tyle, na ile mi czas pozwoli. W czasach, w których żyjemy o Boliwii i innych krajach misyjnych można poczytać w różnych źródłach, ja natomiast chcę dotknąć tych zagadnień, o których może trudno dowiedzieć się z internetu; trzeba tu trochę pożyć, zaobserwować, popytać… . Cochabamba (gdzie mieszkam) jest nazywana miastem wiecznej wiosny, jest czwartym co wielkości miastem położonym w środkowej Boliwii na poziomie 2, 558 metrów nad poziomem morza; otoczona pięknymi górami w paśmie Andów.
Przyleciałem do Boliwii na początku marca, więc dane mi było przeżyć tutaj święta Wielkiej Nocy i z tym związane uroczystości. Większość czasu świątecznego spędziłem poza Cochabambą w bardzo ubogich wioskach, gdzie pracują Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej. Główne centrum oblackie w regionie Cochabamby to wioska Villa Pagador, do której należą trzy misje dojazdowe. Ludzie, którzy tam żyją to tubylcy, ale także bardzo wielu tych, którzy z różnych powodów nie mogli znaleźć pracy w większych miasteczkach i skazani są na życie w skrajnie ubogich warunkach. Miejscowości, o których piszę położone są na górzystym terenie i w związku z tym, że miasto i prowincja nie mają lub nie chcą dać pieniędzy na budowę dróg i poprawę życia tubylców w tych biednych regionach, sytuacja w każdej dziedzinie życia jest tu dramatyczna.
Największym problemem, zresztą nie tylko w Boliwii, ale w całej Południowej Ameryce, a także w wielu krajach Afryki jest jak wiemy brak wody; czy też brak czystej wody do picia. Boliwia ma wodę, ale do niedawna była ona w rękach potężnych koncernów międzynarodowych, którzy w porozumieniu ze skorumpowanymi władzami państwa i poszczególnych prowincji przez lata wykorzystywali to bogactwo narodowe dla swoich korzyści, sprzedając wodę tak drogo, że większości tubylców nie było na nią stać. W roku 2000 mialy miejsce wielkie manifestacje w całej Boliwii, które paraliżowały życie ludzi przez trzy miesiące. Udało się! Ludzie zwyciężyli i zarządzanie wodą wróciło do rąk administracji państwowej. Cena wody spadła dramatycznie. W grudniu 2005 roku Boliwia wybrała nowego prezydenta; został nim – Evo Morales pochodzący z tubylczego, indiańskiego ugrupowania Aymara. Po raz pierwszy w historii Boliwii dokonała się tak wielka zmiana, która miała prowadzić ku lepszemu. Za rządów Evo wprowadzono do konstytucji kilka poprawek, dzięki którym ludziom nie tylko z ugrupowania prezydenta, ale z pozostałych 30 grup kulturowych (pielęgnujących swoje zwyczaje) stworzono trochę lepsze możliwości startu w życiu, dostępu do edukacji, oraz udziału w życiu politycznym i społecznym. Jedną z największych zmian po wyborze Evo, było przywrócenie kontroli nad bogatymi polami gazowymi administracji państwa. Niestety Evo Morales ma też ogromnie dużo przeciwników, którzy zarzucają mu czerpanie korzyści od organizacji i grup przestępczych oraz piękne słowa bez czynów, w które nadal wierzą jeszcze tylko ludzie z tubylczych ugrupowań. Ze smutkiem trzeba stwierdzić, że za rządów Evo korupcja ugruntowała się jeszcze bardziej. Do trzech największych ugrupowań w Boliwii należą: Quechuas, Aymaras i Guaranies.
Serdecznie pozdrawiam zapewniając o modlitwie za kanadyjską Polonię i proszę o zdrowaśkę za biednych ludzi w Boliwii oraz za misjonarzy, których pracą i poświęceniem jestem bardzo zbudowany…
O. Adam FILAS, OMI
cdn.