W tym odcinku chcę przybliżyć jedno ze świąt, które obchodzone jest w Boliwii 1, 2 i 3 maja każdego roku pod hasłem wspólnego świętowania, gdzie scierają się dwie kultury – chrześcijańska i pogańska. Dla katolika z zewnątrz, który przeżywa zwyczaje miejscowe po raz pierwszy, to na co patrzy może być dużym szokiem. Jest to święto przede wszystkim tubylców przybywających z odległych miejscowości, którzy przez trzy dni i dwie noce trwają przy niewielkim kościele, w którym znajduje się duży krzyż. Od niego też wywodzi się nazwa tej miejscowości – Santa Vera Crus. Podobne uroczystości mają też miejsce w innych częściach Boliwii.
Do tej pory wszystko wydaje się normalne i zgodne z naszą chrześcijańską tradycją i zwyczajami; tak przecież katolicy i inni chrześcijanie celebrują odpusty na całym świecie. Jednak przy tym świętowaniu widzimy bardzo dużo elementów obcych naszym chrześcijańskim zwyczajom. Przy niezliczonych straganach rozstawionych kilometrami wokół kościoła można kupić prawie wszystko: żywność, ubrania, przedmioty gospodarstwa domowego, tradycyjne wyroby tubylców, itd. Co natomiast zaskakuje i jest absolutnie różne od naszych zwyczajów to rzeźby (lalki) maleńkich i większych dzieci, rzeźby wszelkich możliwych zwierząt, plastykowe konstrukcje domów; wszystko o co ludzie chcą poprosić Jezusa ukrzyżowanego lub za co Mu podziękować podczas tego święta. Oczywiście, ludzie kupują te wspomniane przedmioty w ogromnych ilościach i niosą je do ołtarza krzyża.
Aby dostać się do krzyża trzeba czekać w niekończących się kolejkach godzinami. To bardzo budujące obserwować tak wielkie tłumy ludzi czekających na jakże osobiste spotkanie ze Zbawicielem. Kiedy w końcu dotrą do ołtarza krzyża, całują stopy Jezusa i dotykają przyniesionymi przedmiotami Jego szaty… . Chcę raz jeszcze podkreślić, że zakupienie postaci niemowląt (szczególnie przez matki mające trudności z poczęciem, lub te, które mają dużo dzieci i proszą, aby już więcej nie poczęły), jest ogromnie ważną sprawą. Podobnie sprawa się ma z przedmiotami dotyczącymi każdej innej dziedziny życia, w tym biznesu, znalezienia pracy, możliwości studiowania, pozycji społecznej, itd.
Podczas gdy jedni czekają w kolejce ze swoimi przedmiotami, inni siadają na pełnym kurzu i nie przystosowanym do siedzenia placu, aby przy świecach czy małym ogniu ze specjalnie przygotowanych węgielków drzewnych – trwać. To ich trwanie nie przypomina w niczym naszego skupienia i modlitwy podczas pielgrzymek. Ludzie z różnych szczepów siadają ze swoimi bliskimi przy płomykach, aby rozmawiać, dzielić się przeżyciami, a niektórzy nawet wspólnie spożywają wcześniej przygotowane czy zakupione potrawy. Przypomnę, że to wszystko dzieje się na placu przed ołtarzem krzyża. Po pewnym czasie znów wstają, idą w kolejkę i oczekują na kolejne spotkanie z Jezusem.
Po dosyć detalicznym przedstawieniu przebiegu uroczystości, czas aby nakreślić szczegóły wierzeń wspomnianych tubylców. Zanim Hiszpanie przybyli na teren Boliwii z wiarą chrześcijańską (1531-1534), pierwotne ludy wierzyły w trzy różne bóstwa odpowiedzialne za trzy wymiary świata: bóstwo słońce – Intidz, które miało wpływ na planety oraz duchy przodków już nie żyjących, bóstwo ziema – Pacha Mama, która troszczyła się o wszystkich żyjących ludzi, zwierzęta, rośliny i wodę oraz bóstwo podziemię – Tio Supay odpowiedzialne za posiew, poczęcie dzieci (rozrodczość), potencje oraz przyszłość.
Kolonialiści oczywiście mocno oponowali takim wierzeniom i próbowali wprowadzić chrześcijańskie zwyczaje oraz w nowy sposób interpretować zwyczaje tubylców. W związku z tym bóstwo słońce nazwali – Jezus, a bóstwo ziemię – Maryja. Tubylcy pytali więc o bóstwo podziemia i w odpowiedzi (chyba nie do końca przemyślanej) usłyszeli, że tam mieszka szatan –Diablo; i to wierzenie u bardzo prostych (niewykształconych) ludzi pokutuje do dzisiaj.
W związku z wyżej opisaną odpowiedzialnością bóstw przed przyjęciem chrześcijaństwa, wielu ochrzczonych Boliwijczyków do dzisiaj idzie do Jezusa z prośbami, z którymi przed chrześcijaństwem zwracano się do bóstwa słońca. Podobnie jest z odpowiedzialnością bóstwa ziemi, która teraz spoczywa na Maryi, Matce Jezusa. To nie byłoby jeszcze takie złe; można powiedzieć, że w dwóch pierwszych przypadakach doszło do ochrzczenia zwyczajów pogańskich, ale najgorszym jest fakt, że wielu ludzi nadal (na swój sposób) wierzy w bóstwo podziemia – co wiąże się przecież (nie wypowiadając nawet tego głośno) z jakąś formą czci szatana… .
Kościół katolicki w Boliwii od lat próbuje delikatnie korygować zwyczaje, które są sprzeczne z nauką i tradycją chrześcijańską, lub są gdzieś na pograniczu, i w związku z tym wprowadzają zamęt w sumieniach ludzi. Dużo uwagi w tym względzie poświęca się na lekcjach katechezy wśród dzieci i młodzieży; jest mała nadzieja, że dopiero przyszłe pokolenia mogą stopniowo odchodzić od niepoprawnych zwyczajów, które wkradły się w życie boliwijskich chrześcijan.
Serdecznie pozdrawiam zapewniając o mojej modlitwie… .
O. Adam Filas, OMI
cdn.